Cudowny rezerwat przyrody, który dziś jest całkowicie pozbawiony codziennej ludzkiej ingerencji. Berenika Lenard i Piotr Mikołajczak w książce "Zostatnie tylko wiatr. Fiordy zachodniej Islandii" przenoszą czytelnika w miejsce tak piękne, że aż trudno uwierzyć w jego istnienie.Fascynująca wyprawa na bezludny półwysep. Kiedyś na Hornstrandir mieszkali ludzie, ale ostatni wyjechali stamtąd w 1952 roku. To część Islandii najdalej wysunięta na północ. W tym miejscu Europa wydaje się kończyć.Prawie 70 lat bez ludzi pozwoliło naturze na przywrócenie półwyspu Hornstrandir do stanu, w jakim byłoby wiele miejsc na świecie, gdyby człowiek nie odciskał na nich swoich śladów. Kiedyś mieściła się tam amerykańska baza wojskowa i norweska stacja wielorybnicza. Dziś pozostały po nich tylko wspomnienia. I tytułowy wiatr. Teoretycznie można się zastanawiać, dlaczego ludzie wyjechali z tak pięknego, malowniczego kawałka świata. Islandczycy twierdzą, że zbyt trudno się tam żyło - w odosobnieniu, w znacznej odległości od prawdziwej cywilizacji. Dziś pojawiają się tam tylko turyści.Autorzy książki "Zostanie tylko wiatr. Fiordy zachodniej Islandii" zebrali opowieści o Hornstrandir. Rozmawiali z nimi zarówno przeciętni mieszkańcy Islandii, jak i sam prezydent kraju. Fiordy zachodniej Islandii to niezwykłe miejsce na mapie świata - równie niezwykłe są te opowieści. Podobnie jak sami ludzie, o których również opowiada książka. Czytelnik może się poczuć jak uczestnik wyprawy w miejsce, w którym świat wydaje się mieć swój koniec. Niewiele takich czystych, dziewiczych terenów pozostało jeszcze w Europie. Tym bardziej warto je zachować.