61 minut dzieliło małego Jamesa od śmierci.
61 minut odliczanych szeptem jego matki:
„Fulton Sheen, Fulton Sheen, Fulton Sheen…”
Gdy po godzinie reanimacji lekarze zamierzali wypisać akt zgonu, serce nowo narodzonego dziecka zaczęło bić. Jego matka nie miała wątpliwości: przez cały ten czas czuwał nad nim słynny amerykański kaznodzieja.
Pisma abp. Fultona J. Sheena już od wielu lat zmieniają serca Polaków. Ten wybitny duchowny był błyskotliwym mówca, a dziś skutecznie wstawia się za nami w sytuacjach, gdy pozostaje tylko nadzieja.
Bernice i Kim kontynuowały akcję ratunkową: uciskały klatkę piersiową Jamesa i robiły mu sztuczne oddychanie metodą usta-usta. Travis siedział i patrzył, nieruchomy i ponury, oczy miał przepełnione smutkiem. Rozejrzałam się po pokoju, usiłując pojąć, co się dzieje i co to oznacza, ale nie potrafiłam. Siedziałam na podłodze sypialni i patrzyłam na martwego syna. W mojej głowie nie kotłowały się żadne myśli, żadne pomysły, tylko dwa słowa. W kółko powtarzałam: Fulton Sheen – fragment.