Morze o poranku potwierdza rzadki talent pisarki, która potrafi przetworzyć cierpienie w literaturę. Dowodzi, że można zwracać się z powodzeniem do szerokiego kręgu odbiorców, nie rezygnując z wyrafinowanych środków wyrazu.
„Margaret Mazzantini napisała powieść krótką, ale bardzo piękną”. la Repubblica
Farid zobaczył morze po raz pierwszy nocą, gdy uciekał ze swojego domu na skraju pustyni, zostawiwszy tam gazelę, która jadła mu z ręki. Vito patrzy na to samo morze z Sycylii. Jej plaże stały się składowiskiem przedmiotów wyrzuconych na brzeg, cmentarzyskiem pozostałości łodzi i kutrów, które nigdy nie dopłynęły do celu. Vito zbiera je i przechowuje. To fragmenty pamięci.
Margaret Mazzantini wraca do tematyki wojny i jej ofiar – ludzi, którym wielki konflikt rujnuje życie. Opowiada o kontrowersyjnych związkach łączących Włochy i Libię od pierwszych dekad XX wieku, kiedy faszystowska propaganda zachęcała Włochów do osiedlania się w nowej zamorskiej kolonii, przez wypędzenie włoskich osadników za rządów Kaddafiego w 1970 roku, aż do współczesnych morskich przepraw uchodźców. Obdarza głosem tych, którzy są zmuszani do poświęceń, strat i rezygnacji i nie dostają nic w zamian.