W końcu martwy się urodziłem i niczego się nie boję.
Liborio – nielegalny meksykański imigrant w Stanach Zjednoczonych – nie ma nic. Żyje z dnia na dzień, pracując w podrzędnej księgarni. Jedyne, co umie, to szybko biegać i wyprowadzać piekielnie mocne ciosy. I z braku lepszego zajęcia – czyta.
Pewnego dnia miesza się w uliczną awanturę w obronie platonicznej miłości. Tak rozpoczyna się jego antyodyseja we wrogim mieście…
Jankeski fajter to literacka petarda: mocno zakręcony język, hipnotyzująca i bardzo współczesna powieść – zabawna i dramatyczna zarazem. Jakby skrzyżowanie Doroty Masłowskiej z Eduardem Mendozą przenieść na pogranicze amerykańsko-meksykańskie.