Haszema al-Soukiego, skromnego informatyka pracującego w wodociągach w Damaszku, trudno nazwać buntownikiem, ale i tak funkcjonariusze Baszszara al-Assada zamknęli go w katowni reżimu. Po wyjściu z więzienia al-Souki emigruje z Syrii do Egiptu, gdzie jeszcze w 2013 roku syryjscy uchodźcy byli mile widziani. Stamtąd samotnie przedostaje się na Sycylię. Płynie sam, bo boi się o rodzinę (ma dwóch synów i żonę Hayam) – niedługo przed jego przeprawą statek tego samego szmuglera idzie na dno wraz z 300 migrantami. Pierwsze kroki w Europie są trudne, po zejściu ze statku al-Soukiego wita komitet Frontexu – urzędnicy szukają organizatorów operacji (nie znajdą ich, bo szmuglerzy nigdy nie pływają na statkach, a tylko wybierają kilku bystrych uchodźców, którzy sterują łodzią), a zamiast uścisku dłoni oferują ludziom strzał z termometru w czoło. Potem trzeba zaplanować dalszą podróż: do Niemiec albo Szwecji można się dostać, płacąc krocie przemytnikowi, który przewiezie cię w swoim samochodzie, albo pociągiem. Tak robi Haszem – do Szwecji jedzie przez Francję, Niemcy i Danię. Na każdej stacji paraliżuje go strach przed kontrolą policji i straży granicznej, w każdym państwie czyta gazetę w języku narodowym. Cały czas bardzo uważa, by się nie zdradzić, tylko raz w Niemczech wyrywa mu się: manzar gameel, co oznacza „ładny widok”. Cały przedział gapi się na niego, szczęśliwie tylko przez chwilę.
Nowa Odyseja to historia Haszema i jemu podobnych migrantów, zmuszonych przez wojnę, głód i nędzę do porzucenia starego, bezpiecznego i spokojnego życia. Itaka nie jest jednak dla nich.