"Co byś zjadła na śniadanie"? W tym pytaniu jest wszystko: "dzień dobry", "dobrze Cię widzieć", "zacznijmy nowy dzień!”. Jednak zwykle właśnie porannemu posiłkowi - temu, który powinien być „królewski”, bogaty i dostarczający energii - poświęcamy najmniej uwagi. A może warto to zmienić? Do tego przynajmniej zachęca Małgosia Minta, dziennikarka, foodwriterka i blogerka, publicystka „UST” , a przede wszystkim - pasjonatka dobrego jedzenia oraz ludzi, którzy za nim stoją. Jak podkreśla, mało rzeczy jest jej w stanie zepsuć nastrój tak, jak złe śniadanie. - Wolę poczekać i zjeść je w porze…obiadu - żartuje. Nie powinno więc dziwić, że to właśnie śniadaniom - takim na dobry dzień - poświeciła swoją pierwszą książkę. Zaznacza, że dobre śniadanie nie wymaga wcale wiele czasu (a z tym rano bywa zwykle krucho) i wystarczy mieć pod ręką kilka użytecznych składników. Kilka pomysłów na takie śniadania w biegu, a także do zabrania ze sobą do pracy czy szkoły podsuwa w książce „Dzień dobry!”. Obok nich znajdziemy przepisy na potrawy idealnie wpisujące się w atmosferę leniwych przedpołudni, spędzanych przy dobrej książce lub w towarzystwie znajomych, gdy budzik wreszcie siedzi cicho. Owsianka z pięciu zbóż, omlet z młodymi cukiniami, koktajle w czerech kolorach, bliskowschodnia szakszuka i swojskie pasty kanapkowe – to tylko niektóre z porannych smakołyków, jakie przygotowała Minta.