Rodzinna szopka krakowska z medium, legendą dziennikarską i drobnymi skandalami w tle.
„Zmęczyć się na tyle, by przestać myśleć. Tylko mięśnie, ścięgna, adrenalina i kortyzol. Wystartowałem ostro spod klatki, klucze zabrzęczały w kieszeni. Biegłem przed siebie, byle dalej, nie wiedząc właściwie dokąd, biegłem co tchu, ile wlezie, na pełnych obrotach, biegłem na złamanie karku za nowym sobą, który rwał naprzód gdzieś tam, w ciemności. Jeśli tylko się pospieszę, powinienem zdążyć”.
Poznajcie Andrzeja, mężczyznę przed pięćdziesiątką. Właśnie dokonuje rewizji swojego życia. Powiecie, ależ to trywialne, kryzys wieku średniego. A jednak sposób, w jaki ten zodiakalny Skorpion próbuje rozliczyć się z przeszłością, okazuje się też rodzinną sagą, rozpisaną na głosy herstorią i uszczypliwym, pełnym anegdot komentarzem do wydarzeń ostatniego stulecia. No cóż, spojrzenie niegdysiejszej gwiazdy wolnej prasy, a później podpory zacnej krakowskiej redakcji, syna medium światowej sławy i ojca-zagadki, wnuka Pierwszej Krakowskiej Tramwajarki i wielkiego Redaktora nie może być pospolite. Dajcie się wciągnąć w opowieść o poszukiwaniu samego siebie, utrzymaną w konwencji szopki krakowskiej. Poznajcie plejadę barwnych postaci, może niektóre z nich kogoś Wam przypomną. Bo jak wiadomo, sowy (a w tym przypadku: karły) nie są wcale tym, czym się wydają.
Dzięki fragmentarycznej konstrukcji, elementom groteskowym, nietuzinkowym bohaterom oraz sarkastycznym spostrzeżeniom przeczulonego na własnym punkcie narratora tę znakomitą powieść można czytać na wielu poziomach od autoironicznej opowieści o kryzysie męskości, przez metatekstową grę, po wielowątkowy komentarz do polskiej rzeczywistości końca XX i początku XXI wieku.