Moje magiczne Bieszczady to jednocześnie tajemnica bolesna i tajemnica radosna. Ze szczytu bliżej do nieba, więc pytam Boga, jak to jest, że któregoś dnia trzeba zostawić rodzinny dom, wioskowy cmentarz, święte ikony i odejść. przecież wołali w niebo swoją rozpacz. Potem jeszcze ostatni raz obejrzeli się za siebie. Cerkiewne kopuły lśniły w czerwonym słońcu. Hospody pomiłuj! Hospody...
Pośród wysokich zsychających trwa zbierałem w zdziczałych sadach opadłe jabłka, wygrzewające do jesiennego słońca swoją czerwień. Smakowałem ich cierpkość. Nieopodal w równinę zapadał się bojkowski cmentarz...